W dniu 26 lutego bieżącego roku
na półkach sklepowych pojawił się album Łodzianina - O.S.T.R. i Warszawiaka -
Hadesa pod tytułem Haos. Należy nadmienić, że owa kolaboracja jest
niespodziewanym i zaskakującym wydarzeniem w środowisku kultury hip hopowej.
Połączenie dwóch odmiennych stylów oraz ciekawy utwór pod tytułem 600 dni, który ukazany został szerszej
publiczności, również nagle, mający wielki wydźwięk w związku z drastycznymi
scenami i jasnym przekazem, zapowiadał dość ciekawy duet oraz przyczynił się do
tego, że szeroko pojęte audytorium czekało z ciekawością na ten projekt.
Okoliczności w wyniku, których obaj Panowie podjęli decyzje o współpracy są
związane z producentem Emade, który nie mógł zdecydować się, kto ostatecznie
nagra pod jego bit utwór. Ostatecznie podjęto decyzję, że Łodzianin z
Warszawiakiem wspólnie nagrają „kawałek”,
co miało miejsce. Dalsze losy obustronnej współpracy są nam znane. Jeśli chodzi
o Hadesa to spodziewałem się progresu, w szczególności, że jego debiut solowy
był bardzo udany zarówno pod względem produkcyjnym jak i warstwy lirycznej.
Natomiast Adam Ostrowski zaliczył zdecydowany regres, a album Tabasko jest
zdecydowanie najgorszym materiałem w karierze łódzkiej legendy. Po udanym występie
na produkcji White House liczyłem na powrót do ekstraklasy, niestety „skrzypek” zawiódł.
Raperzy zafundowali słuchaczom
16-cie utworów o bardzo zbliżonej stylistyczne, biorąc pod uwagę klimat
produkcji. Bity są naznaczone surowością i pojawiają się elementy elektroniki. Za
produkcje odpowiada holenderski duet Killing Skills przy współpracy z O.S.T.R.,
którzy stworzyli przyzwoite bity, jednak bez żadnego polotu czy też fantazji. Produkcje,
które najbardziej przypadły mi do gustu to: Rap
na osiedlu, Czas dużych przemian
i Mam dość.
Niewątpliwie najsłabszym ogniwem
albumu jest warstwa tekstowa. Poziom trywialnych linijek, frazesów, banałów i
prymitywizmu, który zaprezentowali obaj MC woła o pomstę do nieba. Mam
wrażenie, że owe teksty były pisane w pośpiechu, na kolanie, bez jakiejkolwiek
refleksyjności, zadumy czy nawet samo krytyki nad poziomem lirycznym.
Naturalnie są teksty, które trzymają wysoki poziom, jednak po tych dwóch
raperach o określonej marce należy spodziewać o wiele wyższego poziomu, a nade
wszystko pisania linijek, które będę prezentować pułap zbliżony lub wyższy od
poprzednich płyt. Tak niestety nie jest dlatego traktuję ten element płyty jako
wielki minus. Hades mam też wrażenie zachłysnął się odwiecznie prezentowanymi
poglądami Adama odnośnie jego uwielbienia do marihuany, bowiem w jego zwrotka
pojawił się temat tego środka psychoaktywnego. W tekstach poruszana jest
tematyka społeczna, polityczna i antysystemowość. Hades, który moim skromnym
zdaniem był lepszym ogniwem lirycznym Hi-Fi Bandy, zniżył się do poziomu Dioxa,
co jest niemiłym zaskoczeniem.
Dość ciekawym urozmaiceniem,
które zostały wprowadzony do „kawałków”
są dialogi, umieszczone pod koniec utworów. Owy zabieg stosował prędzej na
swoich albumach Łódzki MC. Nie są one nudne i stanowią można rzec pewną formę
puenty utworu.
Konkludując eksperyment, który zafundowali
nam wyżej wskazani Panowie jest średnim albumem. Zachłyśnięcie się ową płytą
wyrażającą się choćby w sprzedaży liczby materiału moim zdaniem jest nieuzasadnione,
bowiem nic ten materiał nie wnosi nowego na polski rynek rapowy. Ponadto obaj
MC mają tendencję zniżkową pod względem lirycznym i ogólnej kreatywności,
zwłaszcza Adam, który od dłuższego czasu jest bardzo wtórnym raperem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz